sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 19

Pov Niall
Patrzyłem na Emmę z ogormnym uśmiechem. W środku czułem się chyba o tonę lżejszy przez to że ona się obudziła. Już nie będę się musiał zastanawiać co robić bo wiem już że ona będzie ze mną nawet jako przyjaciółka ale będzię, a to najważniejsze. Wszyscy otoczyli łóżko dziewczyny a najbliżej stał Michael, Ashton i oczywiście ja. 
Brunetka otworzyła lekko oczy, ale od razu je zamknęła pewnie dlatego że jest tu tak jasno. Jak na zawołanie Calum podbiegł i wyłączył światło, pozostawiając małą lampkę która dawała jedyne światło w tym pokoju. Emma mrugnęła kilka razy oczami aż wreszcie mogliśmy całkowicie podziwiać jej ciemne tęczówki. Na jej twarz wstąpił grymas bólu. Rozejrzała sie po pomieszczeniu zdezoriętowana aż jej wzrok zatrzymał się na mnie na co lekko wygięła usta w górę. Nawet nie potrafię opisać tego uczucia gdy to na MÓJ widok się uśmiechnęła. Odwzajemniłem gest i usiadłem obok niej na łóżku, podobnie zrobili chłopacy.
-Jak się czujesz? - zaczął Michael, na co Emma przewróciła oczami 
-Jakby mnie ciężarówka przejechała ale żyje
-Humor cię nigdy nie opuszcza co? - pokręcił głową rozbawiony Luke
-Ha ha - nie ma o co się martwić, tak szybko się mnie nie pozbędziecie 
-Nawet o tym nie pomyśleliśmy 
-Ta jasne
-No tak! Kto by nas tak wkurzał jak nie ty? 
-Też was kocham - mruknęła próbując ukryć uśmiech który wkradał się na jej usta
-A tak wogle to co oni - pokazała na mnie i chłopkaów - tu robią? 
-Tu czyli na ziemi czy w tym domu? Wiesz pan bóg stworzył Adama i Ewę i oni - zaczął Calum
-Nie kończ - przerwała mu dziewczyna na co wszyscy wybuchneli śmiechem - dobrze wiesz o co mi chodzi
-Tak, tak.... Jak narazie mieszkają z nami
-Że co?!? 
-Ymm no mieszkają z nami
-Po jaką cholerę ? - syknęła wkurzona. Z tymi słowami poczułem lekkie ukłucie gdzieś w środku i posmutniałem odrobinę, ale od razu to ukryłem pod sztucznym uśmiechem
-Martwili się o ciebie tak samo jak my - zaczął tłumaczyć jej Sam - zresztą nie mamy już magazynu, a reszta jest w innych miastach, a stąd nie wyjedziamy. Więc postanowiliśmy że na jakiś czas połączmy nasze gangi
-Nie wierze!! Oszaleliście?!? - krzyknęła wściekła, nie no co ja mówię, wkurwiona brunetka
-Nie zapominaj kto tu jest szefem... To nam dobrze zrobi, dlatego oni zamieszkają z nami i posłużą nam bronią i innymi sprzętami, bo chyba musze ci przypomnieć że wszystko wyjebało w cholere, a to co mamy tutaj w domu to tylko niewielka część - zakończył swój monolog Sam
-Wynoście się stąd! 
-Emma, spokojnie - uniósł ręcę w góre Ash
-Kazałam wam wyjść! 
-Pogadajmy o tym na spokojnie...
-Wypierdalać!! - ryknęła na co maszyna przy jej łóżku zaczęła przeraźliwie piszczeć. Wszyscy wstali w tym ja. Gdy byłem przy drzwiach zatrzymał mnie Ashton i cicho szepnął mi do ucha
-Pogadaj z nią - popatrzyłem na niego dziwnie ale odwróciłem się w stronę dziewczyny która próbowała się uspokoić. Niepewnie podeszłem do jej łóżka siadając na krzesełku obok.
-Ash proszę cię wyjdź stąd
-Z tego co wiem nie nazywam się Ashton tylko Niall - spróbowałem rozluźnić napiętą atmosferę, co chyba mi się udało bo mały uśmiech wkradł się na jej twarz, co od razu zamaskowała
 -A ty tu po co?
-Posiedzieć, pogadać... 
-Możesz to robić gdzieś indziej? 
-I tak wiem że tak nie myślisz... Pragniesz mojego towarzystwa - powiedziałem, a brunetka wybuchła śmiechem
-Chciałbyś... Nie pociągasz... m..nie - wysapała pomiędzy salwami śmiechu
-Serio? To patrz - powiedziałem na co od razu przestała się śmiać. Szybko wstałem z krzesła i podeszłem do łóżka. Chwyciłem ja za nadgarstki, gdy chciała mnie powstrzymać. Zbliżyłem swoją twarz do jej uśmiechając się szelmowsko widząc jak zmienia się tępo jej oddechu. 
-Ciaglę mówisz że na ciebie nie działam? - szepnąłem do jej ucha nie czekając na odpowiedź. Lekko przegryzłem skórę za uchem i pocałowałem to miejsce otrzymując dreszcz który przeszedł brunetkę. Odchyliłem lekko głowę spoglądając na nią z lekko uchylonych powiek.
-Pocałuj mnie wreszcie - wymamrotała, a ja z uśmiechem spełniłem jej proźbę. Najpierw lekko musnąłem jej wargi swoimi. Jakie to cudowne uczucie znowu poczuć jej wargi na moich, jak strasznie mi tego brakowało. Jej malinowe usta, tak miękkie to czyste niebo. Dziewczyna zaczęła pogłębiać pocałunek, a ja poprosiłem o wejście. Zaczęła się ze mną droczyć zaciskając swoje wargi na co warknąłem ostrzegawczo. Po chwili się poddała i mogłem językiem wejść do jej ust. Oderwaliśmy się od siebie gdy zaczęło brakować nam powietrza. Odsunąłem się lekko i posłałem jej uśmiech co od razu odwzajemniła.Puściłem jej nadgarstki i usiadłem obok niej obejmując ramieniem. 
-Powiesz mi czemu nie chcesz żebyśmy z wami mieszkali? - szepnąłem w jej włosy
-Poprostu będzie dziwnie
-Czyli? 
-Zawsze mieszkałam z chłopakami a teraz wy... Zresztą nie jestem pewna czy mogę wam ufać
-Spróbuj przekonać się do nas... Nie jesteśmy tacy źli
-Może... Pożyjemy zobaczymy... A tak wogle jak długo byłam poza ciałem? 
-Ehh jakieś nie całe dwa tygodnie
-Co? Aż tak długo? 
-Yhym, nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiliśmy
-Ty też? 
-Jasne że tak.... Chłopaki też, może znamy się krótko ale juz cię polubili zresztą ja też...
-To słodkie
-Facet nie może być słodki - zmarszczyłem nos
-Jasne że może, ty jesteś tego przykładem
-Phii... Foch
-Ej... Niall nie fochaj się na mnie.... Horan.... Zrobię ci loda
-Na prawdę? - spytałem w szoku
-Jasne że tak... Tylko musimy kupić mleko i jakieś owoce - powiedziała ze śmiechem
-CO?
-Haha no loda... W mikserze
-Aaaa, ale wiesz że nie takiego loda miałem na myśli? 
-Na prawdę? Nie uzgodniliśmy jaki to ma być lód
-Ohh no dobra, ale będziesz jeszcze błagała żeby wziąc go do ust
-GO? Ty masz tam wogle coś? 
-Wątpisz w moją męskość? 
-Jasne że nie, ale musisz wiedzieć że wykałaczka nie zalicza się do tych "większych rozmiarów" - powiedziała z kpiną, ale zdradzał ją uśmiech
-Wykałaczka?
-No a nie? 
-Jesteś okrutna
-Taka się urodziłam - powiedziała ze wzroszeniem ramion, na co od razu się skrzywiła. Chyba leki przestawają działać
-Ej mam pytanie - zacząłem niepewnie
-No? 
-Ymm Ashton powiedział mi że miałaś problemy w przeszłośćci, wiem że nie znamy się długo ale naprawdę możesz mi zaufać
-Wiem Niall, ale to nie jest dla mnie łatwy temat okey? Jak będę gotowa to ci powiem - powiedziała z tą zimną maską. 
-Jasne, to może ja już pójde a ty sie prześpij co? Nie wyglądasz zbyt fajnie
-Taaa. Dobranoc - zły na siebie że tak nagle z tym wyskoczyłem, pocałowałem ją w policzek i opuściłem salę. Wściekły uderzyłem pięścią w ścianę, co okazało się złym pomysłem ponieważ moją dłoń przeszedł okropny ból. Zignorowałem go i poszedłem do "mojego" pokoju.
Pov Emma
Strasznie fajnie było znów pogadać, pożartować z chłopakami ale zdenerwowali mnie tym że gang Horana mieszka z nami. Nie to że nie jestem niewdzięczna za uratowanie mojego życia, ale nie muszą od razu się do nas wprowadzać. Chłopacy ich polubili i to chyba najbardziej mnie martwi. Nie, nie jestem zazdrosna czy coś, poprostu nie chcę żeby się okazało że ta ich "dobroć" i "przyjaźń" w naszą stronę okazała się jakimś układem czy coś. 
Mimo wszystko Niall wydaje się jakiś dziwny, martwi się o mnie i wogle. Nie potrzebuję niańki, a jak bym potrzebowała to na pewno nie jego. Blondyn jest dla mnie stanowczo za miły. Te wszystkie gesty z jego strony, a już nie wspomne o tym pocałunku. Mam nadzieję że on się we mnie nie zakocha, ponieważ liczę na poznanie jego ciała bardziej dokładnie, ale wszystko bez uczuć, Myślę że by się zgodził, przecież on taki jest nie? Pieprzy wszystkich i wszystko więc czemu nie...
Mogę powiedzieć że fajnie mi się z nim rozmawiało, tak normalnie. Ale kiedy zadał to pieprzone pytanie o moją przeszłość to wszystko zjebał. Jest głupi jak myślał że mu powiem. Mam nadzieję że chłopcy mu nic nie powiedzom, ogólnie im wszystkim. Nie pozwolę by jakiś typek i jego kumple wchodzili z buciorami w moje życie. 
Od wyjścia, a raczej momentu kiedy wywaliłam Nialla z pokoju minęło pół godziny, oczy mi się kleją, a ja ciąglę myśle co bybyło gdybym nie poznała go. Może Alan by żył? Może ja byłabym sprawna i teraz siedziałabym przy barze pijąc kolejnego drinka? Może nasz magazyn byłby cały? 
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam...

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Rozdział taki sobie, nastepny nwm jaki będzie, nadzieja że będzie lepszy :* do nastepnego xx

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 18

Pov Emma

Już przez jakiś czas, nie wiem może godzina, dzień, tydzień chodzę bez calu przed siebie. Nie mam pojęcia gdzie się znajduję. Wszędzie jest biało a przede mną nic nie widać, nicość, ale aby nicość nie powinna być ciemna? Nie powinnam gnić tam na dole? Wąchać kwiatków od spodu?

Zadaje sobie pytanie o ja tu robię? Jak się tu znalazłam? I czy wrócę? Podobno złego diabli nie biorą. Mimo wszystko chciałabym sobie jeszcze trochę pożyć. Nie chciałam zostawiać chłopaków samych, wiem jak boli strata kogoś bliskiego i nie chcę żeby oni przez to przechodzili.

Chodzę sobie po... tym czymś gdzie się znajduję, mówiąc szczerze to nudzi mi się tu. Westchnęłam ciężko i usiadłam odciążając obolałe od wędrowania nogi.

-Emma - usłyszałam zagłuszony głos. Nie pewnie odwróciłam się w tył i zobaczyłam... drzwi

Hebanowe, drewaniane ciężkie drzwi. Były ogromne, a ja zobaczyłam w nich szansę uczieczkę z tego czegoś. Pośpiesznie wstałam i do nich podbiegłam. Z wachaniem pociągnęłam za mosiężną klamkę i uchyliłam drewnianą powłokę. Zasłoniłam ręką oczy gdyż oślepiło mnie rażące światło. Nie patrząc pod nogi przekroczyłam próg. Gdy znalazłam się za nim, drzwi zniknęły a ja patrzyłam zdezoriętowana na pomieszczenie w którym się znajdowałam. Był to pokój, cały w różu, strasznie zabrudzony i okurzony, ale wydawał się taki... znajomy. Rozejrzałam się, a w kącie zobaczyłam małą brunetkę która się trzęsa z przerażenia. Dopiero po chwili rozpoznałam w niej siebie. Mogłam mieć wtedy nie więcej niż 10 lat. Powoli podeszłam do dziewczynki lub raczej małej Emmy. Wyciągnęłam rękę w jej stronę żeby ją dotknąć ale przerwały mi które z hukiem się otworzyły a w nich stanął mężczyzna. Przyjżałam sie mu dokładnie... Tom

-Tu jesteś mała szmato - wycharczał groźnie, podchodząc do niej. Automatycznie próbowałam zagrodzić mu drogę co wyszło fiaskiem, bo przeszedł przeze mnie, jakby mnie ty wogle nie było. Chwycił dziewczynkę za włosy i uderzył w twarz.

-Przez twoje pierdolenie matka wyszła i nie miałem kogo wypieprzyć... Ale ty też mnie zaspokoisz - uśmiechnął się obleśnie rzucając brunetkę na łóżko po to aby po chwili na niej usiąść.

-Nie!! - krzynęłam cofając się na koniec pokoju, widząc co się stanie. Nie chciałam jeszcze raz przeżywać tego samego. Szybko wyszłam z pomieszczenia i zbiegłam ze schodów. Już na dole słyszałam krzyki i płacz dziewczynki a raczej mnie. Usiadłam pod ścianą podciągając kolana do klatki piersiowej myśląc że to znurzy mój ból. Przymknęłam oczy i śpiewałam cicho kołysankę którą nauczył mnie mój tata.

Uchyliłam lekko powieki czując że jestem gdzieś indziej... I nie myliłam się,  byłam w szpitalu, na korytarzu. Przed salą siedzieli moi przyjaciele, byli załamani  a ja w pierwszej chwili nie zrozumiałam o co chodzi. Oni siedzili przed moją salą.

-I co z nią? - do holu wleciał David

-Bez zmian - mruknął bez życia Calum... Mój Calum który nie rozstawał się z uśmiechem siedzi tam teraz zapłakany. Chciałam do niego podejść ale coś mnie wciągneło do sali, przeszła mnie ogromna fala bólu, próbowałam się ruszyć co skończyło się niepowiedzieniem. Udało mi się to za chyba setnym razem. Ruszyłam palcami, a potem dłonią, teraz czas na oczy...

-Budzi się... - usłyszałam szept pełen szczęścia

Pov Niall

 Od dobrych dwóch tygodni Emma jest nieprzytomna. Przez ten czas próbowałem być cały czas przy niej, co niestety było trochę trudne bo jej przyjaciele też chcieli to robić. Za każdym razem gdy widzę Ashtona posyła mi sugestywne spojrzenia. Na początku nie zwracałem na to uwagi i próbowałem to ignorować, ale potem on zaczął zmuszać mnie do rozmowy. Zaczęło się to po tym jak usłyszał co mówiłem do brunetki.

*retrospekcja*

Siedziałem przy łóżku Emmy patrząc na jej blade ciało. Obok łóżka stały jakieś urządzenia do podtrzymania jej życia. Wyglądała tak bezbronnie, podobnie gdy nocowała u mnie po niedoszłej próbie gwałtu. Wydawała się taka niewinna. Zawsze uważałem dziewczyny gorsze, słabsze ode mnie ale poznając Emmę zobaczyłem że nie zawsze jest to prawda. Prawdopodobnie uratowała nas narażając siebie i jeszcze przeżyła. Westchnąłem cięzko i zacząłem robić dzienny rytułał czyli opowiadanie jak minął nam dzień.

Zawsze przy końcówce załamywał mi się głos, ale brnąłem w to dalej.

-Obudź się - szepnąłem w jej rękę zaraz po tym ją całując - brakuje nam ciebie, mi cię brakuje... Nie ma kto mnie wkurzać. Mam wrażenie że tylko śpisz i zaraz się obudzisz - westchąłem - Bez ciebie to nie to samo, chłopacy się załamali, Michael wogle nie wychodzi z pokoju, Sam się przepracowuje, a nawet moi chłopacy nie są tacy sami jak przedtem. Weszłaś do serca każdego z nas - przymknąłem oczy - A zwłaszcza do mojego... Proszę obudź się, nawet będę mógł odejść tylko się obudź.. - nawet nie wiem kiedy łzy płynęły po moich policzkach.

Nie płakałem odkąt zdechł mój kot, a to było gdy miałem 6 lat, a teraz wytwarzam więcej łez niż w całym moim życiu i to przez małą, wredną osóbkę. Tak bardzo się zagadałem i zamyśliłem że nawet nie zauważyłem że wszystkiemu przygląda się Ashton. Dał o sobie znać chrząknięciem, wchodząc do pomieszczenia. Pocałowałem Emmę w czoło, podniosłem się z krzesła i skierowałem do drzwi. Jednak zatrzymała mnie ręka na ramieniu. Popatrzyłem lekko zdziwniony na Irwina nie rozumiejąc o co chodzi, choć gdzieś w myślach wiedziałem do czego zmierza.

-Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? - spytał cicho. Udałem głupiego nie chcąc ciągnąc tego tematu - jasne że pamiętasz... Chodzi mi o to żebyś to przerwał zanim zajdzie to za daleko

-Nie wiem o co ci chodzi

-Przyznaj wreszcie że podoba ci się Emma

-Lubię ją i co z tego?

-Dobrze wiesz że nie o tym mówie. Może chłopacy tego nie widzą, a ja cię nie znam za dobrze ale rozpoznaje takie rzeczy...

-No właśnie nie znasz mnie - przerwałem mu gwałtownie

-Spokojnie... Myślę że powinnieście opuścić nasze życie tak samo jak i Emmy

-Nigdy! Nie masz prawa mi rozkazywać! - warknąłem wkurzony - Będę zadawał się z Emmą nawet jeżeli nam nie pozwolisz, zresztą to ona zdecyduje

-Tak będzie lepiej

- Niby dla kogo?

-Dla niej, a zwłaszcza dla ciebie

-Nie masz pojęcia o czym mówisz

-To TY nie wiesz o czym mówisz... Znam Emmę i wiem że ona się nie bawi w związki

-Ja też nie...

-Ale podoba ci się ona - dążył dalej

-Nie podoba mi się !! Lubię ją i nic więcej! Nie szukam dziewczyny więc nie udawaj że się na tym znasz!

-Niall - zaczął znowu

-Nie! To że ją lubię lub to że mi się podoba to tylko moja pieprzona sprawa! - krzyknąłem wściekły, ale widząc tryumfalny uśmieszek pojawiający się na jego twarzy zastanowiłem się nad tym co powiedziałem - Znaczy nie podoba mi się! - szybko się poprawiłem

-Sam sobie zaprzeczasz... Ale mnie nie okłamiesz. Ona - wskazał na Emmę - ci się podoba i w jakiś pieprzony sposób ci na niej zależy. Nie powiem że to mnie nie cieszy bo to nie prawda. Polubiłem cię dlatego ostrzegam, bo nie wiem czy ona jest zdolna do miłości, przez co przeszła

-Czyli?

-Ja ci tego nie powiem, spytaj ją jak się obudzi... Może ci opowie

-Ona mi nie ufa - mruknąłem smutno

-Ufa... Inaczej nie wpuściłaby cię do swojego życie - dokończył podchodząc do dziewczyny siadając na krześle obok. Wyszedłem z pokoju zastanawiając się nad tym co powiedział.

*koniec retrospekcji*

Ucieszyłem się na słowa że ona mi jednak ufa, ale nie jestem do tego przekonany. I czy Ashton może mieć racje? Z tym że zależy mi na brunetce leżącej na łóżku obok krzesła na którym siedzę? Mam nadzieję że opowie mi co jej się przydażyło. Ashton nie raz próbował mi wybić to że ona nie jest dla mnie ale to nie moja wina że mnie do niej ciągnie...

Razem z chłopakami przez ten czas naprawdę dobrze się poznaliśmy z przyjaciółmi Emmy, nawet zamieszkaliśmy razem. Po tej akcji z magazynem staliśmy sobie bliscy. Może to brzmi banalnie ale czuję jakbyśmy się znali od zawsze.

Podniosłem się z krzesła chcąc wyjść ale zatrzymał mnie lekki, prawie minimalny uścisc na dłoni. Szybko spojrzałem w to miejsce modląc się żeby mi się nie przewidziało. Aparat obok zaczął przeraźliwie piszczeć przez co do pokoju wparowali wszyscy domownicy, nawet Michael. Uśmiechnęłem się szeroki widząc ciemne, trochę zamglone tęczówki Emmy.

-Budzi się... - szepnął szczęśliwy kolorowłosy, a ja podzielałem jego szczęście....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział w miarę miarę... chyba ;) niedługo wakacje !! jeszcze niacałe dwa miesiące szkoły... ufff
do soboty! xx

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 17

Pov Emma
Cofnęłam się trochę, wzięłam głęboki oddech i z rozpędu skoczyłam z okna...
Gdy moje ciało oderwało sie od podłoża usłyszałam za sobą głośny huk. Skrzywiłam się trochę widząc lecące obok mnie kawałki budynku. Po niecałej minucie spadłam na ziemię turlając się w dół. Całe ciało mnie strasznie bolało biorąc pod uwagę wysokość z jakiej skoczyłam ale nie było innej możliwośći. Próbowałam wstać ale nie miałam na nic siły nawet na ruszenie ręką. Jęknełam z bólu gdy jakieś drewno spadło na mój brzuch. Nie dość że na pewno mam połamane żebra to jeszcze części budynku włąśnie mnie obrały sobie za cel.
Po chwili gdy już powoli odpływałam usłyszałam głosy naokoło mnie. Z trudem otworzyłam oczy i zobaczyłam mnóstwo twarzy należących do moich przyjaciół jeżeli mogę tak nazwać gang Horana.
-Emma... Emma słyszysz mnie? - spytał przerażony Sam
-Budynek się rozjebał - mruknełam z trudem. Chłopak się zaśmiał przez łzy które spływały mu po policzku tak jak reszcie. Nawet Tyler się popłakał co było dość niespotykanym zjawiskiem.
-Trzeba wziąć ją do szpitala - usłyszałam za sobą
-Nie  - wychrypiałam  - Żadnych szpitali, nic mi nie będzię - powiedziałam coraz bardziej odpływając
-Nie zamykaj oczu - powiedział spanikowany Ashton . Uśmiechnełam się lekko zapadając w nicość.
Pov Niall
Byłem wkurzony gdy Ashton kazał nam wszystkim wyjść z budynku. To tchórzostwo!
-Nie dokończyliśmy jeszcze! - warknąłem wściekły
-Emma da sobie radę, kazała nam wyjść- powiedział spokojnie i razem z Zaynem wyciągneli mnie siłą z magazynu.
-Gdzie jest do cholery Emma?! - ryknoł wściekły Tyler. Był strasznie poobijany przez co wyglądał jeszcze bardziej groźnie.
-W środku - powiedział Ashton
-Że co?!? - krzyknął i przyparł blondyna do drzewa obok.
-Uspokój się - odepchnął go - kazała nam wynosić się z tamtąd
-A ty ją posłuchałeś?!
-A co miałem zrobić!? Dobrze wiesz że ona nigdy nie jest niepewna! Siłą by nas wytargała z magazynu!
-Możliwe! Ale teraz sama tam jest!
-Da sobie radę - poparł go Sam.
-Ty też po jegi stronie? - krzyknął wściekły Tyler. Chłopak już miał odpowiadać, ale przerwał mu huk za nami. Przerażeni spojrzeliśmy w tamtą stronę i zamarliśmy.
Magazyn wybuchł.
David chciał biec do środka ale Zayn go mocno chwycił i nie pozwolił się ruszyć. Chłopak zaczął się wyrywać ale nic to nie dało.
Zacząłem szybciej oddychać i ręcę zaczęły mi się pocić na myśl  że Emma była w tym magazynie. Gdy huk trochę zmalał szybkim krokiem, a raczej biegiem zacząłem okrążać budynek a raczej jego pozostałości. Chłopacy po otrząśnięciu się z niemałego szoku ruszyli za moim przykładem. Połowa nas poszła w jedą stronę a druga w drugą, co jak co ale budynek był ogromny,
Rozglądałem się po całym terenie nic nie widząc. Ciemno już było a Emma jakoś szczególnie duża nie jest. Gdy już się poddawałem z drugiej strony usłyszałem nawoływanie Ashtona że znaleźli dziewczynę. Puściłem się biegiem w stronę z której było słychać głos chłopaka.
Gdy podszedłem do nich stanąłem w niemałym szoku. Emma była cała we krwii, ręka wygięta pod dziwnym kątem, ale chyba tego nie czuła. Miała zamknęte oczy, lecz po chwili z widocznym trudem je uchyliła. W brązowych tęczówkach czaił się ból i rozbawienie. Z czystym sercem mogę powiedzieć że ją podziwiam , ja na jej miejscu płakałbym z bólu. Nie tylko została postrzelona i pobita, ale jeszcze prawdopodobnie skoczyła z około 3 metrów.
Podeszłem trochę bliżej, z bliska wyglądała jeszcze gożej. Próbowała się chyba uśmiechnąć ale wyszedł jej grymas.
-Trzeba wziąć ją do szpitala - powiedział Liam
-Nie - powiedziała z trudem - żadnych szpitali, nic mi nie będzie
-Trzeba ją wziąć do szpitala - szepnął Zayn do Sama
-I co tam powiesz? - spytał sarkastycznie, czym zamknął mu buzię.
-Nie zamykaj oczu... - usłyszałem spanikowny głos Irwina i spojrzałem w jego stronę, po jego policzkach płyneły łzy tak samo jak po reszcie jej przyjaciół.
-Bierzemy ją - zarządził stalowym lecz zduszonym tonem Luke. David szybko wytarł policzki, podszedł do dziewczyny i wziął ją na ręce. Szybko całą grupą szliśmy do pojazdów z dala już słysząc syreny policyjne.
Ci to mają zapłon...
Motor poszkodowanej wziął Zayn, a reszta jechała bez zmian. Emmę położyliśmy na moich i Louisa kolanach. Prowadził Harry, nacisnął pedał gazu i ruszył z piskiem opon. Z tego co zauważyłem jechaliśmy do domu dziewczyny. Po niecałych 10 minutach byliśmy na miejscu a reszta na nas już czekała. Ashton wziął dziewczynę, a Calum otworzył drzwi i zrzucił wszystko ze stołu w jadalnie gdzie po chwili położono dziewczynę.
-Moglibyście na chwilę wyjść? Idźcie do salony - powiedział Sam, a Tyler nas wyprowadził.
-Piwa?
-Jasne - odpowiedział Zayn i usiadł na kanapie po czym zrobiliśmy to wszyscy. Westchnąłem ciężko, przejechałem dłońmi po twarzy i oparłem na nich głowę. Nie myślałem że dzisiejszy dzień tak się skończy. Wyobrażałem sobie że pójdę na jakąś imprezę do klubu, przelecę kogoś i wrócę do domu kompletnie najebany, a tu takie coś
-Częstujcie się - powiedział Ashton stawiając na stoliku kilkanaście butelek piwa.
-Co z nią? - sam nawet nie wiem kiedy pytanie wyleciało z moich ust. Irwin przyjżał się mi uważnie i lekko się uśmiechnął, a ja popatrzyłem na niego zdezoriętowany.
-Nie wiemy... Sam i Liam opatrują ją
-Nam też się przyda lekkie odświerzenie - powiedział Calum
-Ona tam leży nieprzytomna a ty chcesz iść się wykąpać?!? - wkurzyłem się
-Znam ją dłużej niż ty i wiem że wyjdzie z tego, da radę więc się przymknij - warknął na mnie
-Hood ma racje - poparł go Louis
-Nawet ty stary?
-Nie wiem o co ci chodzi, poprostu on ma racje, nie możemy siedzieć bezczynnie... Trzeba coś robić
-Okey - westchnąłem pokonany
-Dobra - Luke klasnął w dłonie - na górze jest kilka pokoi i w każdym jest łazienka więc dalej! - powiedział i wyszedł, po chwili wracając z garścią ręczników pokolei nam rozdając. Niechętnie go wziąłem i ruszyłem na górę. Miałem już wchodzić do ostatniego pokoju na karytarzu ale zatrzymał mnie Ashton
-Co?
-Widzę jak na nią patrzysz ale nie licz na nic więcej - powiedział spokojnie
-Co? O czym ty mówisz?
-O Emmie
-I co w związku z tym?
-Widzę jak na nią patrzysz
-Czyli jak? - powiedział zirytowany
-Ehh... Jak by była jakimś cudem czy coś, nie umiem ci tego wytłumaczyć ale twoje oczy świecą jak ją widzisz, uśmiechasz się gdy na nią patrzysz... Nie mówię że to coś złego, co to to nie! Ale znam ją i nie jestem pewnien czy ona umie kochać - dokończył z smutkiem
-Jak to? Czemu?
-Problemy z przeszłością... Więc mówie to z dobrego serca, odpuść ją sobie - powiedział i poszedł do pokoju obok. Otrząsnąłem się i wszedłem do łazienki od razu zrzucając z siebie ubrania. Włączyłem gorącą wodę, nawet nie pomyślałem jak mi tego brakowało.
Po 15 minutach byłem gotowy do wyjścia z łazienki, szybko jeszcze spojrzałem i poprawiłem włosy i wyszedłem z pomieszczenia. W salonie siedzieli już wszyscy. Przetważałem jeszcze raz cały dzień. Od spotkania w sklepie i dziwnego zachowania Emmy po ognisko i akcję z magazynem. Zastanawia mnie jedno... Kim do cholery był Ian?
-Kim był Ian? - zadałem nurtujące mnie pytanie. Tyler się trochę zmieszał tak samo jak reszta przyjaciół brunetki.
-Ymm Ian był przyjacielem jej ojca który zginął w wypadku samochodowym, a potem zaprzyjaźnił sie z jej ojczymem, Tomem z którym nie miała najlepszych kontaktów... Ian i Tom robili różne rzeczy Emmie, niekoniecznie dobre, a ona uważała go za przyjaciela i się na nim zawiodła - powiedział niepewnie Michael. Po jego wypowiedzi zapadła niezręczna cisza którą przerwało wejście Liama i Sama do pokoju
-I co z nią? - wyskoczyłem pierwszy za co zgaiłem się w myślach
-Jak narazie dobrze - odpowiedział mi Payne - silny z niej zawodnik, bo pomimo kilku strzałów, ran ciętych. połamanych żeber i nogi no  i oczywiście tego skoku trzyma się naprawdę nieźle - dokończył a ja opadłem na fotel wzdychając z ulgą
-To kiedy się obudzi? - zadał pytanie David
-Zależy to od niej... Może się obudzić za tydzień, a nawet za miesiąc czy wiecej
-Ale nic się nie zmieni?
-No jak przez następne 48 godzin jej stan będzie tak jak teraz to będzie okey - zaśmiałem się w duchu słysząc Liama który brzmiał jak zawodowy lekarz.
-My idziemy się ogarnąć a wy może idźcie się przespać...
-A można ją zobaczyć? - spytałem niepewnie. Sam popatrzył na mnie dziwnie i niechętnie kiwnął głową kierując się z Liamem na górę.
-Jest w pokoju obok kuchni! - dobiegł mnie krzyk z góry. Szybko podniosłem się z fotele na którym siedziałem i poszedłem w wskazanym kierunku. Lekko uchyliłem drzwi od pokoju w którym znajdowała się dziewczyna. Była cała biała i podłączona do kilkunastu rurek i innych sprzętów. Nie chcę wiedzieć skąd oni mają takie coś, nawet my z chłopakami tego nie mamy. Podszedłem do jej łóżka i chwyciłem jej zimną dłoń. Wzdrygnąłem się lekko czując chłód jej skóry.
-Musisz się obudzić - szepnąłem jej do ucha nachylając się nad nią. Popatrzyłem na nią chwilę, z transu wybudziło mnie ciche pukanie. Odwróciłem się i zobaczyłem w nich Irwina, pocałowałem Emmę w czoło i skierowałem się do drzwi wymijając Asha. Wspiełem się na górę do pokoju w którym wcześniej brałem prysznic. Rzuciłem się na łóżko od razu gdy wszedłem do pokoju. Zasnąłem rozmyślając o dziewczynie która leży kilka pokoi dalej i o tym co powiedział mi Ashton

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hello :) Rozdział jak rozdział :P Troche nudnawy ale mam nadzieję że następne już będą ciekawsze :D Do następnego xx

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 16

Pov Emma

Jechałam szybciej niż zwykle, ale patrząc na sytuację w której się znajduję to nie było dziwne. Po chwili w lusterku zobaczyłam pięć ścigaczy i dwa auta. Jestem pewna że to chłopacy. Szybko i zręcznie wymijałam kolejny auta. Droga do magazynu była dość prosta, ale niestety prowadziła przez las w który właśnie wjechałam.

Zatrzymałam motor trochę dalej od magazynu ale oczywiście też nie zadaleko lub za blisko. Nie chciałabym żeby nas złapali. Z pod siedzenia wyjełam cztery glocki 18 i kilka noży. Do kompletu wziałam też gaz dymny, dyski i podręczny karabin. Jak zawsze ubezpieczona pomyślałam. Po niecałej minucie obok mnie zjawili się chłopacy i gang tego przygłupa, Horana. Byli już uzbrojeni co pewnie zrobili gdy wyszłam z domu a raczej willi blondyna.

Pokazałam ręką stronę w którą znajdował się magazyn i ryszyłam w tamtym kierunku. Tak jak Alan mówił budynek był osaczony prawie z każdej strony. Brama była poważnie uszkodzona więc na pewno są już w środku. Przed wejściem stało trzech mężczyzn. Wyjełam nóz z buta i podeszłam ich od tyłu. Chwyciłam jednwgo i przejechałam nożem po jego gardle zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Moje ręcę zalała krew lejąca się z jego krtani. Jego ciało opadło na ziemię, a ja podobnie postąpiłam z pozostałą dwójką. Odwróciłam lekko głowę spoglądając na moich towarzyszy. Moi przyjaciele mieli obojętne miny tak samo jak ja, a paczka Horana była zszokowana tak samo jak sam blondyn. Szybkim ale i ostrożnym krokiem porzeszłam przez bramę upewniając się że nikogo tam nie ma. Przed wejściem do budynku stało z pięcu facetów, może więcej ale ich nie zauważyłam. Pewnie chcieli mieć pewność że nikt im nie przeszkodzi, ale nie pomyśleli, że są inne wejścia o których wiem tylko ja. Przecież ten magazyn jest mój i znam go lepiej niż własną kieszeń.

Podeszłam szybko do budynku i poszłam na jego tył, a chłopcy za mną. Spojrzałam w górę szukając cegieł które powinny być lekko wysuniętę. Chłopacy patrzyli na mnie jak na idiotkę, ten pomysł z cegłami wymyśliłam ja i nikt o nim nie wiedział. Gdy je znalazłam podskoczyłam lekko i wspiełam się na nie przed tym karząc reszcie czekać. Gdy doszłam do ostatniej wysuniętej cegły czyli coś około połowy budynku, w ciemnym wgłębieniu ściany była drabina, która była dostosowana do takich akcji. Specjalnie sprowadziłam ją zza granicy. Spuściłam ją do chłopaków którzy stali i patrzyli się na mnie z otwartymi buziami.

Przewróciłam oczami i machnełam ręką żeby na nią weszli. Szybko przeszłam z cegły na której stałam na drabinę i weszłam na dach. Poczekałam chwilę aż reszta dojdzie i stanie obok mnie. Gdy już wszyscy byli ruszyłam dalej. Na środku dachu była prawie niewidoczna klapa. Gdy ktoś nie wie czego szuka to jej nie znajdzie, jest dobrze zamaskowana. Wyjełam nóż i podważyłam klapę. Po niecałych pięciu minutach byliśmy w środku. Wysoko nie było może z dwa-trzy metry więc skoczyliśmy. Wyjełam wcześniej przygotowane pistolety i cicho zaczełam schodzić po schodach na dół. Z każdym schodkiem krzyki robiły się głośniejsze. Po cichu pokazałam chłopakom żeby szli za mną i mnie osłaniali. Pokiwali zgodnie głową, a ja ostrożnie wyjżałam za rogu. Pokój był całkowicie zdemolowany, wszystko porozrzucane a po bokach i w kątach byli ludzie ubrani na czarno. Na sto procent mężczyźni. Na środku stało pięć osób. Rozpoznałam w nich Alana który był trzymany przez dwóch osiłków, a na przeciw nich stał prawdopodobnie szef tej całej akcji który wydawał mi się dziwnie znajomy i jego ochroniarze lub przjaciele, a może to i to? Pokazałam chłopakom żeby się rozdzielić i rozproszyć po sali. Moja paczka od razu zrozumiała i wykonała nieme polecenie, a gang Horana stał i patrzył na mnie nie rozumiejąc o co chodzi. Albo są na tyle głupi żeby nie rozumieć albo sie ze mnie zgrywają.

-O co ci chodzi? - syknoł na mnie Niall, widocznie nie lubi gdy ktoś nim żądzi i dyryguje. Jednak mamy coś wspólnego. Już miałam odpowiadać ale coś a raczej ktoś mi przeszkodził.

-Proszę, proszę - odezwał się kpiący głos za mną, na co od razu się odwróciłam - Kogo my tu mamy? - popatrzyłam na niego w szoku. Znałam go i to bardzo dobrze.

-Ian - warknełam

-Vivian, słoneczo moje... Jak ja cię dawno nie widziałem. Stęskniłaś się ? - spytał z chytrym uśmieszkiem.

-Marzenia... Gdzie Alan?

-Ohh... Mogłem się spodziewać że od razu po niego przyjedziesz, już myślałem ze masz coś w tej ślicznej głowie.

-Mam w niej więcej niż ty

-Yhym... Przynieście go tu - krzyknął do swoich ludzi. Do pomieszczenia weszło dwóch osiłków trzymających mojego przyjaciela. Był cały pobity i posiniaczony. Wyglądał okropnie.

-Coś ty mu zrobił?!? - krzyknełam wściekła

-Ja?? Nic - powiedział niewinnie

-Jak to kurwa nie?!? Przecierz widzę !

-Zasłużył sobie!!

-Tak? Ciekawe czym?? Może też cię zostawił jak matka co?!?

-Przegiełaś kurwa! - warknoł i chciał się na mnie rzucić ale przeszkodził mu Ashton któy znalazł się z nikąd.

-Nigdy więcej nie waż jej dotykać - ryknoł wściekły i go odepchnoł. Jak na zawołanie obok mnie zjawili się chłopcy.

-Bo co mi zrobisz chłopczyku?

-Więcej niż sobie wyobrażasz

-Z kim ty się zadajesz? - zwrócił się do mnie - to jakieś małolaty

-To są moi przyjaciele

-Przyjaciele?!? Zostawią cię przy pierwszej lepszej okazji

-Oni nie są tobą!!!

-Tak ? To patrz. - powiedział i podszedł do Alana. Szepnoł mu coś na ucho, a jego oczy powiększyły się maksymalnie. Ian odwrócił się do mnie i posłał uśmiech, moje oczy powiększyły się gdy zobaczyłam jak przecina nożem gardło mojego przyjaciela, a jego martwe ciało pada na ziemię.

Stałam tam zszokowana tak samo jak reszta. Szok szybko zmienił się w wściekłość, z głośnym warknęciem rzuciłam się na niego a jego śmiech zamarł a pojawiło się przerażenie. Powaliłam go na ziemię i zaczełam okłądać jego szczękę pięściami.

Jak na zawołanie ludzie Booksa nas zaatakowali. Nie zwracałam uwagi na to co się dzieje dokoła mnie. Skupiałam się tylko na atakowaniu Iana - mordercy mojego przyjaciela. Okładałam pięściami całe jego ciało dopóki nie odciągnięto mnie od niego. Dwóch mięśniaków zaczeło mnie bić a ja im oddawałam. Spojrzałam na chłopaków z tego co widzę to Michael jest nieprzytomny, Liam, Luke i Louis ledwo chodzą. Szybko pokonałam swoich przeciwników i podbiegłam pomóc chłopakom.

-Idzie na zewnątrz!! - krzyknełam do Ashtona i Zayna którzy właśnie oberwali dość mocno.

-Nie zostawimy cię! - zbulwersował się Ash

-Dalej! - warknełam do nich. Niechętnie mnie posłuchali i zebrali resztę wybiegając z budynku. Rzuciłam się na pozostałych ludzi Brooksa a oni odparowali atak. W grę poszły strzały i noże. Dostałam kulką w ramię, co od razu odwazajemniłam. Szybko zabiłam resztę gdy usłyszałam jak coś tyka. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam cztery bomby porozstawiane po całym pomieszczeniu. Biegiem ruszyłam w stronę drzwi ale bomba przy nich wybuchła i zawaliła wyjście. Rozejrzałam się po całym pokoju i popędziłam do okna. Spojrzałam w dół. Do ziemi miałam trzy metry, przełknełam ciężko ślinę i otworzyłam je. Cofnełam się trochę, wziełam głęboki oddech i z rozpędu skoczyłam z okna...