sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 18

Pov Emma

Już przez jakiś czas, nie wiem może godzina, dzień, tydzień chodzę bez calu przed siebie. Nie mam pojęcia gdzie się znajduję. Wszędzie jest biało a przede mną nic nie widać, nicość, ale aby nicość nie powinna być ciemna? Nie powinnam gnić tam na dole? Wąchać kwiatków od spodu?

Zadaje sobie pytanie o ja tu robię? Jak się tu znalazłam? I czy wrócę? Podobno złego diabli nie biorą. Mimo wszystko chciałabym sobie jeszcze trochę pożyć. Nie chciałam zostawiać chłopaków samych, wiem jak boli strata kogoś bliskiego i nie chcę żeby oni przez to przechodzili.

Chodzę sobie po... tym czymś gdzie się znajduję, mówiąc szczerze to nudzi mi się tu. Westchnęłam ciężko i usiadłam odciążając obolałe od wędrowania nogi.

-Emma - usłyszałam zagłuszony głos. Nie pewnie odwróciłam się w tył i zobaczyłam... drzwi

Hebanowe, drewaniane ciężkie drzwi. Były ogromne, a ja zobaczyłam w nich szansę uczieczkę z tego czegoś. Pośpiesznie wstałam i do nich podbiegłam. Z wachaniem pociągnęłam za mosiężną klamkę i uchyliłam drewnianą powłokę. Zasłoniłam ręką oczy gdyż oślepiło mnie rażące światło. Nie patrząc pod nogi przekroczyłam próg. Gdy znalazłam się za nim, drzwi zniknęły a ja patrzyłam zdezoriętowana na pomieszczenie w którym się znajdowałam. Był to pokój, cały w różu, strasznie zabrudzony i okurzony, ale wydawał się taki... znajomy. Rozejrzałam się, a w kącie zobaczyłam małą brunetkę która się trzęsa z przerażenia. Dopiero po chwili rozpoznałam w niej siebie. Mogłam mieć wtedy nie więcej niż 10 lat. Powoli podeszłam do dziewczynki lub raczej małej Emmy. Wyciągnęłam rękę w jej stronę żeby ją dotknąć ale przerwały mi które z hukiem się otworzyły a w nich stanął mężczyzna. Przyjżałam sie mu dokładnie... Tom

-Tu jesteś mała szmato - wycharczał groźnie, podchodząc do niej. Automatycznie próbowałam zagrodzić mu drogę co wyszło fiaskiem, bo przeszedł przeze mnie, jakby mnie ty wogle nie było. Chwycił dziewczynkę za włosy i uderzył w twarz.

-Przez twoje pierdolenie matka wyszła i nie miałem kogo wypieprzyć... Ale ty też mnie zaspokoisz - uśmiechnął się obleśnie rzucając brunetkę na łóżko po to aby po chwili na niej usiąść.

-Nie!! - krzynęłam cofając się na koniec pokoju, widząc co się stanie. Nie chciałam jeszcze raz przeżywać tego samego. Szybko wyszłam z pomieszczenia i zbiegłam ze schodów. Już na dole słyszałam krzyki i płacz dziewczynki a raczej mnie. Usiadłam pod ścianą podciągając kolana do klatki piersiowej myśląc że to znurzy mój ból. Przymknęłam oczy i śpiewałam cicho kołysankę którą nauczył mnie mój tata.

Uchyliłam lekko powieki czując że jestem gdzieś indziej... I nie myliłam się,  byłam w szpitalu, na korytarzu. Przed salą siedzieli moi przyjaciele, byli załamani  a ja w pierwszej chwili nie zrozumiałam o co chodzi. Oni siedzili przed moją salą.

-I co z nią? - do holu wleciał David

-Bez zmian - mruknął bez życia Calum... Mój Calum który nie rozstawał się z uśmiechem siedzi tam teraz zapłakany. Chciałam do niego podejść ale coś mnie wciągneło do sali, przeszła mnie ogromna fala bólu, próbowałam się ruszyć co skończyło się niepowiedzieniem. Udało mi się to za chyba setnym razem. Ruszyłam palcami, a potem dłonią, teraz czas na oczy...

-Budzi się... - usłyszałam szept pełen szczęścia

Pov Niall

 Od dobrych dwóch tygodni Emma jest nieprzytomna. Przez ten czas próbowałem być cały czas przy niej, co niestety było trochę trudne bo jej przyjaciele też chcieli to robić. Za każdym razem gdy widzę Ashtona posyła mi sugestywne spojrzenia. Na początku nie zwracałem na to uwagi i próbowałem to ignorować, ale potem on zaczął zmuszać mnie do rozmowy. Zaczęło się to po tym jak usłyszał co mówiłem do brunetki.

*retrospekcja*

Siedziałem przy łóżku Emmy patrząc na jej blade ciało. Obok łóżka stały jakieś urządzenia do podtrzymania jej życia. Wyglądała tak bezbronnie, podobnie gdy nocowała u mnie po niedoszłej próbie gwałtu. Wydawała się taka niewinna. Zawsze uważałem dziewczyny gorsze, słabsze ode mnie ale poznając Emmę zobaczyłem że nie zawsze jest to prawda. Prawdopodobnie uratowała nas narażając siebie i jeszcze przeżyła. Westchnąłem cięzko i zacząłem robić dzienny rytułał czyli opowiadanie jak minął nam dzień.

Zawsze przy końcówce załamywał mi się głos, ale brnąłem w to dalej.

-Obudź się - szepnąłem w jej rękę zaraz po tym ją całując - brakuje nam ciebie, mi cię brakuje... Nie ma kto mnie wkurzać. Mam wrażenie że tylko śpisz i zaraz się obudzisz - westchąłem - Bez ciebie to nie to samo, chłopacy się załamali, Michael wogle nie wychodzi z pokoju, Sam się przepracowuje, a nawet moi chłopacy nie są tacy sami jak przedtem. Weszłaś do serca każdego z nas - przymknąłem oczy - A zwłaszcza do mojego... Proszę obudź się, nawet będę mógł odejść tylko się obudź.. - nawet nie wiem kiedy łzy płynęły po moich policzkach.

Nie płakałem odkąt zdechł mój kot, a to było gdy miałem 6 lat, a teraz wytwarzam więcej łez niż w całym moim życiu i to przez małą, wredną osóbkę. Tak bardzo się zagadałem i zamyśliłem że nawet nie zauważyłem że wszystkiemu przygląda się Ashton. Dał o sobie znać chrząknięciem, wchodząc do pomieszczenia. Pocałowałem Emmę w czoło, podniosłem się z krzesła i skierowałem do drzwi. Jednak zatrzymała mnie ręka na ramieniu. Popatrzyłem lekko zdziwniony na Irwina nie rozumiejąc o co chodzi, choć gdzieś w myślach wiedziałem do czego zmierza.

-Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? - spytał cicho. Udałem głupiego nie chcąc ciągnąc tego tematu - jasne że pamiętasz... Chodzi mi o to żebyś to przerwał zanim zajdzie to za daleko

-Nie wiem o co ci chodzi

-Przyznaj wreszcie że podoba ci się Emma

-Lubię ją i co z tego?

-Dobrze wiesz że nie o tym mówie. Może chłopacy tego nie widzą, a ja cię nie znam za dobrze ale rozpoznaje takie rzeczy...

-No właśnie nie znasz mnie - przerwałem mu gwałtownie

-Spokojnie... Myślę że powinnieście opuścić nasze życie tak samo jak i Emmy

-Nigdy! Nie masz prawa mi rozkazywać! - warknąłem wkurzony - Będę zadawał się z Emmą nawet jeżeli nam nie pozwolisz, zresztą to ona zdecyduje

-Tak będzie lepiej

- Niby dla kogo?

-Dla niej, a zwłaszcza dla ciebie

-Nie masz pojęcia o czym mówisz

-To TY nie wiesz o czym mówisz... Znam Emmę i wiem że ona się nie bawi w związki

-Ja też nie...

-Ale podoba ci się ona - dążył dalej

-Nie podoba mi się !! Lubię ją i nic więcej! Nie szukam dziewczyny więc nie udawaj że się na tym znasz!

-Niall - zaczął znowu

-Nie! To że ją lubię lub to że mi się podoba to tylko moja pieprzona sprawa! - krzyknąłem wściekły, ale widząc tryumfalny uśmieszek pojawiający się na jego twarzy zastanowiłem się nad tym co powiedziałem - Znaczy nie podoba mi się! - szybko się poprawiłem

-Sam sobie zaprzeczasz... Ale mnie nie okłamiesz. Ona - wskazał na Emmę - ci się podoba i w jakiś pieprzony sposób ci na niej zależy. Nie powiem że to mnie nie cieszy bo to nie prawda. Polubiłem cię dlatego ostrzegam, bo nie wiem czy ona jest zdolna do miłości, przez co przeszła

-Czyli?

-Ja ci tego nie powiem, spytaj ją jak się obudzi... Może ci opowie

-Ona mi nie ufa - mruknąłem smutno

-Ufa... Inaczej nie wpuściłaby cię do swojego życie - dokończył podchodząc do dziewczyny siadając na krześle obok. Wyszedłem z pokoju zastanawiając się nad tym co powiedział.

*koniec retrospekcji*

Ucieszyłem się na słowa że ona mi jednak ufa, ale nie jestem do tego przekonany. I czy Ashton może mieć racje? Z tym że zależy mi na brunetce leżącej na łóżku obok krzesła na którym siedzę? Mam nadzieję że opowie mi co jej się przydażyło. Ashton nie raz próbował mi wybić to że ona nie jest dla mnie ale to nie moja wina że mnie do niej ciągnie...

Razem z chłopakami przez ten czas naprawdę dobrze się poznaliśmy z przyjaciółmi Emmy, nawet zamieszkaliśmy razem. Po tej akcji z magazynem staliśmy sobie bliscy. Może to brzmi banalnie ale czuję jakbyśmy się znali od zawsze.

Podniosłem się z krzesła chcąc wyjść ale zatrzymał mnie lekki, prawie minimalny uścisc na dłoni. Szybko spojrzałem w to miejsce modląc się żeby mi się nie przewidziało. Aparat obok zaczął przeraźliwie piszczeć przez co do pokoju wparowali wszyscy domownicy, nawet Michael. Uśmiechnęłem się szeroki widząc ciemne, trochę zamglone tęczówki Emmy.

-Budzi się... - szepnął szczęśliwy kolorowłosy, a ja podzielałem jego szczęście....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział w miarę miarę... chyba ;) niedługo wakacje !! jeszcze niacałe dwa miesiące szkoły... ufff
do soboty! xx

3 komentarze:

  1. Kocham cię! Boże jaki piękny rozdział... na prawdę! Szybko pisz next! :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny :) czekam na kolejny!
    zapraszam do mnie she-is-innocent.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny! (: kocham to! już nie mogę się doczekać nexta :D

    OdpowiedzUsuń