sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 16

Pov Emma

Jechałam szybciej niż zwykle, ale patrząc na sytuację w której się znajduję to nie było dziwne. Po chwili w lusterku zobaczyłam pięć ścigaczy i dwa auta. Jestem pewna że to chłopacy. Szybko i zręcznie wymijałam kolejny auta. Droga do magazynu była dość prosta, ale niestety prowadziła przez las w który właśnie wjechałam.

Zatrzymałam motor trochę dalej od magazynu ale oczywiście też nie zadaleko lub za blisko. Nie chciałabym żeby nas złapali. Z pod siedzenia wyjełam cztery glocki 18 i kilka noży. Do kompletu wziałam też gaz dymny, dyski i podręczny karabin. Jak zawsze ubezpieczona pomyślałam. Po niecałej minucie obok mnie zjawili się chłopacy i gang tego przygłupa, Horana. Byli już uzbrojeni co pewnie zrobili gdy wyszłam z domu a raczej willi blondyna.

Pokazałam ręką stronę w którą znajdował się magazyn i ryszyłam w tamtym kierunku. Tak jak Alan mówił budynek był osaczony prawie z każdej strony. Brama była poważnie uszkodzona więc na pewno są już w środku. Przed wejściem stało trzech mężczyzn. Wyjełam nóz z buta i podeszłam ich od tyłu. Chwyciłam jednwgo i przejechałam nożem po jego gardle zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Moje ręcę zalała krew lejąca się z jego krtani. Jego ciało opadło na ziemię, a ja podobnie postąpiłam z pozostałą dwójką. Odwróciłam lekko głowę spoglądając na moich towarzyszy. Moi przyjaciele mieli obojętne miny tak samo jak ja, a paczka Horana była zszokowana tak samo jak sam blondyn. Szybkim ale i ostrożnym krokiem porzeszłam przez bramę upewniając się że nikogo tam nie ma. Przed wejściem do budynku stało z pięcu facetów, może więcej ale ich nie zauważyłam. Pewnie chcieli mieć pewność że nikt im nie przeszkodzi, ale nie pomyśleli, że są inne wejścia o których wiem tylko ja. Przecież ten magazyn jest mój i znam go lepiej niż własną kieszeń.

Podeszłam szybko do budynku i poszłam na jego tył, a chłopcy za mną. Spojrzałam w górę szukając cegieł które powinny być lekko wysuniętę. Chłopacy patrzyli na mnie jak na idiotkę, ten pomysł z cegłami wymyśliłam ja i nikt o nim nie wiedział. Gdy je znalazłam podskoczyłam lekko i wspiełam się na nie przed tym karząc reszcie czekać. Gdy doszłam do ostatniej wysuniętej cegły czyli coś około połowy budynku, w ciemnym wgłębieniu ściany była drabina, która była dostosowana do takich akcji. Specjalnie sprowadziłam ją zza granicy. Spuściłam ją do chłopaków którzy stali i patrzyli się na mnie z otwartymi buziami.

Przewróciłam oczami i machnełam ręką żeby na nią weszli. Szybko przeszłam z cegły na której stałam na drabinę i weszłam na dach. Poczekałam chwilę aż reszta dojdzie i stanie obok mnie. Gdy już wszyscy byli ruszyłam dalej. Na środku dachu była prawie niewidoczna klapa. Gdy ktoś nie wie czego szuka to jej nie znajdzie, jest dobrze zamaskowana. Wyjełam nóż i podważyłam klapę. Po niecałych pięciu minutach byliśmy w środku. Wysoko nie było może z dwa-trzy metry więc skoczyliśmy. Wyjełam wcześniej przygotowane pistolety i cicho zaczełam schodzić po schodach na dół. Z każdym schodkiem krzyki robiły się głośniejsze. Po cichu pokazałam chłopakom żeby szli za mną i mnie osłaniali. Pokiwali zgodnie głową, a ja ostrożnie wyjżałam za rogu. Pokój był całkowicie zdemolowany, wszystko porozrzucane a po bokach i w kątach byli ludzie ubrani na czarno. Na sto procent mężczyźni. Na środku stało pięć osób. Rozpoznałam w nich Alana który był trzymany przez dwóch osiłków, a na przeciw nich stał prawdopodobnie szef tej całej akcji który wydawał mi się dziwnie znajomy i jego ochroniarze lub przjaciele, a może to i to? Pokazałam chłopakom żeby się rozdzielić i rozproszyć po sali. Moja paczka od razu zrozumiała i wykonała nieme polecenie, a gang Horana stał i patrzył na mnie nie rozumiejąc o co chodzi. Albo są na tyle głupi żeby nie rozumieć albo sie ze mnie zgrywają.

-O co ci chodzi? - syknoł na mnie Niall, widocznie nie lubi gdy ktoś nim żądzi i dyryguje. Jednak mamy coś wspólnego. Już miałam odpowiadać ale coś a raczej ktoś mi przeszkodził.

-Proszę, proszę - odezwał się kpiący głos za mną, na co od razu się odwróciłam - Kogo my tu mamy? - popatrzyłam na niego w szoku. Znałam go i to bardzo dobrze.

-Ian - warknełam

-Vivian, słoneczo moje... Jak ja cię dawno nie widziałem. Stęskniłaś się ? - spytał z chytrym uśmieszkiem.

-Marzenia... Gdzie Alan?

-Ohh... Mogłem się spodziewać że od razu po niego przyjedziesz, już myślałem ze masz coś w tej ślicznej głowie.

-Mam w niej więcej niż ty

-Yhym... Przynieście go tu - krzyknął do swoich ludzi. Do pomieszczenia weszło dwóch osiłków trzymających mojego przyjaciela. Był cały pobity i posiniaczony. Wyglądał okropnie.

-Coś ty mu zrobił?!? - krzyknełam wściekła

-Ja?? Nic - powiedział niewinnie

-Jak to kurwa nie?!? Przecierz widzę !

-Zasłużył sobie!!

-Tak? Ciekawe czym?? Może też cię zostawił jak matka co?!?

-Przegiełaś kurwa! - warknoł i chciał się na mnie rzucić ale przeszkodził mu Ashton któy znalazł się z nikąd.

-Nigdy więcej nie waż jej dotykać - ryknoł wściekły i go odepchnoł. Jak na zawołanie obok mnie zjawili się chłopcy.

-Bo co mi zrobisz chłopczyku?

-Więcej niż sobie wyobrażasz

-Z kim ty się zadajesz? - zwrócił się do mnie - to jakieś małolaty

-To są moi przyjaciele

-Przyjaciele?!? Zostawią cię przy pierwszej lepszej okazji

-Oni nie są tobą!!!

-Tak ? To patrz. - powiedział i podszedł do Alana. Szepnoł mu coś na ucho, a jego oczy powiększyły się maksymalnie. Ian odwrócił się do mnie i posłał uśmiech, moje oczy powiększyły się gdy zobaczyłam jak przecina nożem gardło mojego przyjaciela, a jego martwe ciało pada na ziemię.

Stałam tam zszokowana tak samo jak reszta. Szok szybko zmienił się w wściekłość, z głośnym warknęciem rzuciłam się na niego a jego śmiech zamarł a pojawiło się przerażenie. Powaliłam go na ziemię i zaczełam okłądać jego szczękę pięściami.

Jak na zawołanie ludzie Booksa nas zaatakowali. Nie zwracałam uwagi na to co się dzieje dokoła mnie. Skupiałam się tylko na atakowaniu Iana - mordercy mojego przyjaciela. Okładałam pięściami całe jego ciało dopóki nie odciągnięto mnie od niego. Dwóch mięśniaków zaczeło mnie bić a ja im oddawałam. Spojrzałam na chłopaków z tego co widzę to Michael jest nieprzytomny, Liam, Luke i Louis ledwo chodzą. Szybko pokonałam swoich przeciwników i podbiegłam pomóc chłopakom.

-Idzie na zewnątrz!! - krzyknełam do Ashtona i Zayna którzy właśnie oberwali dość mocno.

-Nie zostawimy cię! - zbulwersował się Ash

-Dalej! - warknełam do nich. Niechętnie mnie posłuchali i zebrali resztę wybiegając z budynku. Rzuciłam się na pozostałych ludzi Brooksa a oni odparowali atak. W grę poszły strzały i noże. Dostałam kulką w ramię, co od razu odwazajemniłam. Szybko zabiłam resztę gdy usłyszałam jak coś tyka. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam cztery bomby porozstawiane po całym pomieszczeniu. Biegiem ruszyłam w stronę drzwi ale bomba przy nich wybuchła i zawaliła wyjście. Rozejrzałam się po całym pokoju i popędziłam do okna. Spojrzałam w dół. Do ziemi miałam trzy metry, przełknełam ciężko ślinę i otworzyłam je. Cofnełam się trochę, wziełam głęboki oddech i z rozpędu skoczyłam z okna...


6 komentarzy:

  1. super :)
    czekam na kolejne i zapraszam do mnie she-is-innocent.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurwa! Genialne i znowu skączyć w takim momencie! KOCHAM! ♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie przerwać? To podłe xd Świetny rozdział !! Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne !! Kocham to!! Czekam na następny ^^ ~Kasia

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam całego bloga w jeden dzień, musze przyznać, że to ff jest najlepsze! *-* czekam na next *~* po prostu PER-FECT!

    OdpowiedzUsuń