sobota, 7 marca 2015

Rozdział 12

Spuściłam głowę i niepewnie weszłam do pomieszczenia. Przystanełam przy kanapie nie wiedząc co zrobić. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Przecież poznałam ich zaledwie godzinę temu.
-No choć usiąść, nie gryziemy- powiedział chyba Calum.
-Chyba że chcesz - dopowiedział Michael. Chłopcy parskneli na jego komentarz. Wolno stawiając kroki podeszłam do mebla i usiadłam jak najdalej od chłopaków.
-No choć bliżej- zachęcał Calum. Pokręciłam głową na co on ciężko westchnoł i przysunoł się do mnie. Spiełam mięścnie odczuwając jego bliskość. To krępujące. Objoł mnie ramieniem i podał cherbatę. Niepewnie chwyciłam kubek i przyłożyłam do ust. Upiłam trochę ale od razu syknełam, strasznie gorące. Podmuchałam i znów wziełam łyka. Popatrzyłam na chłopaków którzy przyglądają mi się z wyczekiwaniem. Trzymając w dłoni kubek westchnełam cicho i rozejrzałam się jeszcze raz po salonie.
-Więc... Co chcecie wiedzieć? - spytałam niechętnie
-Wszysto- odprał prawie natychmiast Ashton
-Emm nie wiem od czego zacząć
-Od początku
-A może wy będziecie pytać, a ja odpowiem okey? - spytałam z nadzieją
-Może być- powiedział Sam
-Więc... Może zacznijmy od ... Kto ci to zrobił? - spytał Luke i wskazał na moją twarz, nogi, ręce ogólnie na moje ciało całe w siniakach.
-Ja....
-Tylko nie mów że się wywaliłas- przerwał mi Ash
-Nie chciałam tego powiedzieć - oburzyłam się, chociaż to było kłamstwo
-Dobra nie przerywaj jej
-Pokłociłam się z ojczymem - powiedziałam cicho
-To on ci to zrobił?
-Tak - szepnełam przymykając oczy czyjąc nieznośne pieczenie pod powiekami
-Co za skurwiel - wkurzył się Luke
-Może zacznij od początku, bo to na pewno nie było pierwszy raz prawda? - spytał Sam
-No nie - mruknełam
-Więc opowiedz od samego początku
-Okey - westchenłam i zaczełam - ymm No więc jestem Emma Adams, mam 15 lat
-Tylko?! - zpytał zszokowany Calum
-Nie przerywaj jej - skarcił go Mikey - Mów - zwrócił się do mnie i lekko się uśmiechnoł
-Mój tata zginoł w wypadku dwa lata temu. Można powiedzieć że się załamałam od zawsze miałam z nim wspaniały kontakt, nie to co z mamą, nienawidziała mnie przynajmniej ja to tak odbierałam, gdy tata zginoł nie mogłam sobie poradzić z pomocą przybył mój brat Jeremi, pomagał mi pozbierać się po tym wypadku, który był z mojej winy - głos mi się załamał - to przez mnie mój tato nie żyje
-To nie twoja wina - powiedział Calum i mnie przytulił
-Moja... Jako dziecko byłam nieznośna ale i tak tata mnie kochał, 18 marca był koncert jakiegoś zespołu nie pamiętam jakiego, tata był chory ale i tak uparł się żeby mnie zawieść, gdy dotarliśmy pożegnał się ze mną i pojechał do domu. Jak ja się bawiłam na koncercie on wpadł w poślizg i zmarł na miejscu. Ja się bawiłam a on umierał - rozpłakałam się - To wszysrko moja wina...
-Ciiii - mocniej przytulił mnie Cal i kołysał uspokajająco. Gdy było trochę lepiej zaczełam mówić
-Załamałam się po tym, on był jedyną osobą z którą się dogadywałam oprócz mojego brata. Po jego śmierci nie chciało mi się żyć ale dałam radę z pomocą Jeremiego. Mama po miesiącu albo dwóch nie jestem pewna przyprowadziła do domu nowego faceta. Nie dość że od pogrzebu mineło mało czasu to ten facet nie był dla niej odpowiedni. Mówiłam jej to, przekonywałam ale ona mnie ignorowała, jakbym nie istniała. Zaczeła pracować całymi dniami, wpadła w wir pracy, do naszego domu wprowadził się Tom, chłopak mamy. Ja i Jeremi byliśmy temu przeciwni ale nie mieliśmy nic do gadania. Tom zaczoł pić, a że był dość dziany pracą się nie musiał martwić. Z dnia na dzień pił coraz więcej a mamie to nie przeszkadzało chciała żeby tylko z nią był. On zaczoł mnie bić, nie mówiłam o tym nikomu. Gdy mój brat się o tym dowiedział to bronił mnie jak tylko mógł, ale po roku chyba nie wytrzymał i uciekł z domu, bez słowa wyjaśnienie, bez pożegnania, bez niczego - łzy znowy popłyneły mi po twarzy. - zawsze myślałam że mogę mu ufać, że zawsze będzie obok, a on tak postąpił opuścił mnie - rozryczałam się pożądnie
-Może zrobimy przerwę? -spytał niepewnie Ashton. Pokręciłam głową i wróciłam do opowiadanie.
-Gdy Jeremi zniknoł nikt już mnie nie bronił, więc Tom miał pole do popisu. Po pewnym czasie bicie mnie już mu nie wystarczało, nie dawało mu tej satysfakcji zaczoł się do mnie dobierać, na początku tylko dotykał ale...ale potem zaczoł..mnie...gw..ał.cić... - chłopcy zachłyzneli się powietrzem i patrzyli na mnie z bólem wypisanym na twarzy. Jak jeden mąż podeszli do mnie i przytulili. Wtuliłam się w nich czując się od długiego czasu bezpiecznie.
-Zabije skurwiela- szepnoł mi do ucha Luke
-Nie... Nie możesz tego robić - zaprzeczyłam mu stanowczo
-A co twoja matka na to co on ci robił ? -spytał delikatnie Sam
-Pozwalała mu... Nie obchodzę jej, czasami jej samiej zdarza się mnie uderzyć, ale to nie boli to tak bardzo jak uczucie że mnie nienawidzi
-Ona nie zasługuje na taką córkę jak ty
-Jasne że nie... Ona powinna mieć lepszą córkę a nie mnie ja jestem tylko pomyłką
-Nie prawda... Nawet tak nie myśl
-Ale ja mam racje... bo..
-Skończ - przerwał mi Sam - pomożemy ci
-Nie potrzebuje pomocy. Dam radę - zaprzeczyłam mu mając nadzieję że odpuści
-W to nie wątpi ale nie będziesz więcej przebywać w tamtym domu - powiedział powżnie
-Nie masz prawda decydować o mnie- obużyłam się - zaraz mnie tu nie będzie, więc dajcie sobie spokój- powiedziałam i zaczełam wstawać - dziękuję za pomoc i że mnie wysłuchaliście- uśmiechnełam się lekko do nich i pokierowałam się do wyjścia
-Chyba śnisz że stąd wyjdziesz - prychnoł Luke i chwycił mnie za nadgarstek
-Gdzie ty mnie ciągniesz?
-Zostaniesz z nami - oznajmił mi wesoło Mikey
-Że co?
-No tak, pójdziemy po twoje rzeczy i zamieszkasz z nami
-Napewno? - spytałam pełna wątpliwośi
-Jasne że tak- krzyknął Calum i mnie przytulił
-Grupowy misiaczek - powiedział Michael i wszyscy do nas dołączyli
Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Gdyby nie oni to nie poznałabym połowy ludzi których znam teraz. Są dla mnie jak bracia. Moje przemyślenia przerwał blondyn który chyba zaczoł się budzić. Odetchnęłam z ulgą, że wreszcie będę mogła wstać z tego łóżka.
-Niall... Śpisz? - potrząsnęłam chłopakiem
-Mhmm
-Wstawaj
-Czemu przestałaś - pytał zaspanym głosem nie otwierając oczu
-Co przestałam - spytałam zdziwiona
-To - mruknął i odszukał mojej dłoni. Gdy ją znalazł włożył sobie w włosy. Nie rozumiałam o co mu chodzi ale zaczęłam przeczesywać jego blond włosy. Mruknoł coś pod nosem i wtulił się w mój brzuch.
-Wstawaj Horan - zaczęłam nim potrząsać bo znów zapadał w sen
-Czemu?
-Przygniatasz mnie
-Mi tak wygodnie - odpowiedział i uśmiechnął się leniwie
-A mi nie... Muszę do łazienki
-Teraz?
-Tak teraz
-Która godzina?
-Za chwilę jedenasta - powiedziałam spoglądając na zegarek w telefonie
-To możemy jeszcze spać - mruknął i przymknął oczy
-Nie... Wstajemy- oznajmiłam i udało mi się go ze mnie zepchnąć
-Ejj!!...
-Złaź z tego łóżka
-Jaka stanowcza - zachichotał i spojrzał na mnie tymi niebieskimi paczadłami. Uśmiechnęłam się lekko i zepchnęłam go z łóżka. Z hukiem wylądował na ziemi. Próbowałam nie śmiać się ale nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
Niall prychnął i wstał z ziemi. Ruszył w stronę drzwi kręcąc tyłkiem. Przy drzwiach posłał mi buziaka i poszedł prawdopodobnie do kuchni. Głośno westchnęłam i przymknęłam oczy. Z dołu było słychać śpiew blondyna. Z ciężkim sercem opuściłam to wygodne łóżko , podążając do łazienki. Czuję że to będzie długi dzień...
******
Rozdział nie sprawdzony ale mam nadzieję że dużo błędów nie zrobiłam... znów szkoła dlatego może być problem z rozdziałami ale postaram się je pisać... ten rozdział również mi nie wyszedł i ja to wiem, może nastepny będzie lepszy nwm, xx

3 komentarze:

  1. Kocham! Czekam na więcej! :*** ♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział!!! <3 Rozdział ci wyszedł w 100% !! :) czekam na następny :** weny <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział!!! Czekam na następny... daj szybko :*

    OdpowiedzUsuń