sobota, 2 maja 2015

Rozdział 20

Pov Niall
W nocy co chwilę się budziłem, zasypiałem ale po kilku minutach znów nie mogłem zasnąć. Za każdym razem śniły mi się koszmary, gdy zamykałem oczy znów widziałem te paskudne tęczkówki koloru zgniłej zieleni. Ciągle śni mi się ten sam sen, to TA noc.
Z szerokim uśmiechem wracałem do domu. Właśnie widziałem się z najładniejszą dziewczyną w naszym gimnazjum, najładniejsza a wybrała mnie. Nie mogłem przestać się uśmiechać nawet na chwilę. Zaczepiłem ją dziś po szkole i zapytałem czy chciałaby iść ze mną  na gorącą czekoladę. Jesień się zaczynała i coraz zimniej się robiło a czekolada to najlepsze rozwiązanie. Przygotowany na odmowę stałem w szoku, gdy z uśmiechem oznajmiła mi że chętnie ze mną wyjdzie.
Cały w skowronkach poszedłem z  Mią do pobliskiej kawiarenki. Spędziliśmy tam więcej czasu niż się spodziewałem, z jednej czekolady zrobiły się trzy, a z chwili cztery godziny. Było cudownie, może gadam jak jakiś pantofel ale naprawdę ona mi się podobała. Wieczorem około siódmej powiedziała że musi iść do domu bo rodzice się wściekną. Ze zrozumieniem pokiwałem głową i zapłaciłem za nas. Odprowadziłem ją pod jej dom, a raczej wille ale kto by się tam spierał?
Po 15 minutach byłem przed domem. Nie był ani duży, ani mały, był poprostu przytulny, jednorodzinny. Wyjąłem klucze i pomodliłem sie w duchu żeby mama nie była wkurzona o porę w której wracam do domu. Wszedłem do budynku po cichu ściągając kurtkę i buty w holu. Powoli wchodząc do wnętrza wymyślałem jak się wytłumaczyć, ale gdy znalazłem się w salonie zobaczyłem coś czego się spodziewałem nigdy nie zobaczyć w życiu...
Moja mama leżała cała we krwi i łzach na ziemi, a na niej siedział okrakiem czarnowłosy, ogromny facet. Miała zaklejone usta i związane nogi. Klucze które wciąż trzymałem w dłoni spadły z  cichym łoskotem na ziemię co zwróciło uwagę osób w pomieszczeniu. W oczach mamy wyczytałem ból, strach, panikę ale chciała też żebym uciekał niestety nie byłem w stanie ruszyć nawet palcem. Facet który siedział na niej wstał z obrzydliwym uśmiechem i zaczął podchodzić do mnie, wtedy mogłem go dokładniej zobaczyć. Wysoki, ciemne włosy, na rękach pełno blizn i cięć, umięśniony. Najbardziej wyróżniały się oczy, takie zielone w których czaiła się chora satysfakcja. Byłem przerażony, ja mimo wszystko byłem od niego mniejszy i to nie tak mało. Wyglądałem przy nim jak... krasnal.
Szybkim krokiem podszedł do mnie i unieruchomił mi ręce. Popchnął na stolik który stał na środku salonu. W moje ciało powbijały się odłamki szkła. Zadał mi kilka ciosów w twarz, brzuch i inne części ciała tak że nie czułem nic oprócz ogormnego bólu. Zaśmiał się kpiąco i ostatni raz kopnął mnie w żebra i podszedł do mojej mamy.
-Zostaw ją!
Prychnął nie zwracając uwagi na moje i jej krzyki. Przerażona  zaczęła się wyrywać, ale gdy dostała w twarz zamroczona znieruchomiała, w tym czasie czarnowłosy zciągnął z niej suknienkę w którą była ubrana. Zaczęła jeszcze bardziej płakać, ale to nie był płacz to był szloch. Chciałem podejść tam do niego i pożądnie wpierdolić ale nie mogłem, nawet jeśli to niewiedziałbym co robić. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, co ja gadam nikt nie był przy tym gdy gwłcili jego matkę. Patrzyłem na nią z bólem w sercu. Gdybym mógł przejąłbym całe cierpienie na siebie.
Gdy już skończył co chyba okazało sie zbawieniem, mama kopnęła go w krocze co jeszcze bardziej go rozłośćiło bo wyjął nóż. Wciągnąłem ze świstem powietrze widząc ostre narzędzie.
-Stój! Przestań!! Zabijesz ją!
Przejechał powoli nożem jej brzuchu, a z rany od razu pociekła krew. Zrobił tak jeszcze kilka nacięć śmiejąc się jak uradowane dziecko. On naprawdę był psychiczny. Po chwili jej ciało przestało się ruszać, przestała walczyć, została zgwałcona i zabita na moich oczach, a jej oprawca zaśmiał się ostatni raz i wyszedł z domu z wielkim uśmiechem na twarzy, pozostawiając mnie z martwym ciałem mojej matki. Niedługo po tym do domu wrócił ojciec, który oskarżył mnie o jej śmierć, o to że nie potrafiłem się obronić, ale z tym się zgadzam. Tego dnia obiecałem sobie że znajdę tego faceta i zemszczę się za mamę.
Znowu obudziłem się cały spocony. Ten sen męczy mnie już prawie rok, ale od kiedy tu zamieszkałem, od kiedy Emma została ranna nie daje mi spokoju. Co noc nie mogę pożądnie się wyspać. Westchnąłem ciężko, przejeżdarzając dłońmi po spoconej twarzy. Spojrzałem na budzik stojący na szafce obok, 03:24. Przekręciłem się na drugi bok bojąc się zasnąć.Wstałem z łóżka zakłądając spodnie od dresu i wyszedłem z pokoju. Nie wiedziałem dokąd idę, aż nogi zaprowadziły mnie pod pokój w którym spała Emma. Uchyliłem lekko drzwi rozglądając się po pomieszczeniu. Gdy nic ciekawego nie zauwarzyłem, podszedłem do łóżka brunetki. Spała spokojnie, włosy porozrzucane po całym łóżku, usta lekko rozchylone, aż prosiły się o pocałunek. Pokręciłem głową wyrzucając niekoniecznie przyzwoite myśli z mojej głowy. Chwyciłem delikatnie jej dłoń i pogładziłem miekką, lecz poranioną skórę brunetki. Śpiąc wyglądała jak anioł, ale pod tą maską kryje się pyskata, zamknęta w sobie dziewczyna którą chce poznać. Niestety ona chyba nie odwzajemnia mojego zainteresowania. Chce żebym był dla niej tylko przyjacielem, nic nie wartym przyjacielem, może dla niej to dużo ale ja na prawdę chcę ją poznać i nawet coś więcej.
Nigdy nie myślałem tak o żadnej dziewczynie od czasu Mii. Ale Emma różni się od niej, jest całkowicie inna. Mia była bezbronna, piękna ale niewinna, a Emma drapieżna, niesamowicie piękna lecz niebezpieczna, przebywając z nią nie wiesz co cię czeka.
-Co tu robisz? - podskoczyłem wybudzony z swoich myśli, odwracając się w stronę Liama
-A ty? - palnąłem piersze co mi do głowy przyszło
-Zapytałem pierwszy - westchnął - chodź, napijemy się piwa - zachęcił. Pocałowałem brunetkę w czoło i leniwym krokiem ruszyłem za szatynem. Usiadłem na krześle barowym który stał w kuchni. Liam podał mi piwo i usiadł na przeciw.
-Więc czemu nie śpisz? - zaczął
-Nie mogłem... Ciągle śnią mi się koszmary - mruknąłem biorąc pierwszego łyka
-Yhym... Ma to coś związanego z Emmą?
-Co?!
-Nie udawaj że nie wiesz o czym mówie. Widzę jak na nią patrzysz
-O wam wszystkim chodzi?!?
-Wszystkim?
-Tobie i Ashtonowi. On też tak mówi! Ale powiem wam jedno - nachyliłem się w jego stronę - mylicie się
-Skoro Irwin sądzi podobnie do mnie to znaczy że coś  w tym jest - dążył dalej
-Odpuść...
-Nie - waknął - pierwszy raz widzę cię takiego i chce wiedzieć że dobrze robisz
-Skończ temat - uciąłem krótko, dopiłem piwo i ruszyłem do pokoju - dobranoc
Jak mnie to wkurza, wszyscy wpieprzają się w moje życie. Z jękiem rzuciłem się na łóżko po raz kolejny zapadając w niespokojny sen

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Rozdział zjebałam, wiem to... Jest okropny :( Coraz gorzej mi idzie przez tą szkołę i wgl :/ Mam nadzieje że następny chociaż troszeczkę będzie lepszy :* xx

3 komentarze:

  1. Nie zjebałaś go ! Świetny rozdział (: czekamm :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział boski ale zdecydowanie za krótki. :/ kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz jak najszybciej nexta :))
    Kocham to ff :3

    OdpowiedzUsuń